Uwielbiam wakacyjne wypady za miasto. Te bliskie i te „trochę” dalsze. Spacery w żarze, krajobrazy, winnice i gaje oliwne, ulubione kamule a zwłaszcza te gotyckie. Uśmiech w oczach żony.
Tegoroczny wyjazd lipcowy to także szereg objawień – sztuka Etrusków, barwy wszędobylskich fresków, ravioli na maśle, trufle, chianti, cantuccini oraz gelato o smaku gorzkiej czekolady wyglądające jak muffinki.
P.S. Po tygodniu obcowania z przyrodą, początkowo wkurzające cykady, w swojej rytmiczności stały się kojącym dźwiękiem.